Artykuły, felietony

24.11.2009

NIE MATURA, LECZ CHĘĆ SZCZERA?

1.

Ręka N, kółko, wysokie stawki. Otrzymujesz rękę-marzenie:

 

 

2

 

A K D W

 

A K D W

 

A K D W

Jedyne twoje zmartwienie, to jak znajdziesz najdłuższy kolor partnera, by zagrać maksymalnie dobrego szlemika. A może partner ma asa pik? Wtedy twoje kłopoty licytacyjne po Blackwoodzie definitywnie się skończą. Masz na szczęście w arsenale otwarcie Acolowskie 2 trefl, więc nie będziesz musiał później brutalnie forsować partnera nieekonomicznymi skokami. Twoje rozmyślania przerwał RHO, który otworzył licytację. Otworzył odzywką, która wybiła ci z głowy grę własną. Tym otwarciem było 7 !!!?.

Przyjrzałeś się dokładnie posiadanej dwójeczce pikowej i po stwierdzeniu, że ją rzeczywiście posiadasz, doszedłeś do słusznego skądinąd wniosku, że otwierający licytację nie ma 13-tu pików i zaaplikowałeś kontrę. Wyszedłeś pierwszym z góry asem kierowym i pokazał się stół:

 

 

-

 

5 4 3 2

 

5 4 3 2

 

6 5 4 3 2

 

RGR przebija, gra asa pik, partner nie dodaje do koloru. Dochodzi do dwukartowej końcówki. Którego asa trzymasz i dlaczego?

Testowałem tym rozdaniem szeroko rozumianą czołówkę polskiego brydża przed wielu laty, przez dłuższy czas. Zadawano mi pytania uzupełniające:

- a jakim wistem gramy z partnerem? Odpowiadałem, że jak to w kółko, gramy bez żadnych ustaleń wistowych…

- to partner powinien najpierw wyrzucić dwa kolory pod rząd (logiczna idea!) i jak zacznie wyrzucać trzeci, to ja sobie wyliczę jaką ostatnią kartę ma rozgrywający…

- niestety partner zrzuca losowo – odbierałem kolejne nadzieje testowanym

- to w takim razie nie ma żadnej logicznej przesłanki, by trafnie zrzucić się w dwukartowej końcówce

- jest – bezlitośnie odpowiadałem

W tamtych latach uruchomiliśmy lokalne turnieje w moim mieście. W sali, gdzie graliśmy turniej, obok montowano jedno lub dwa kółka starszych “dziadków” – jak to się określało starszych panów. Za nic nie dawali się namówić na zagranie w naszym turnieju, nawet po zwolnieniu z wpisowego. W pewnej chwili myśl złota naszła mi do głowy – przetestuję “dziadków” z tematu - którego asa zostawiamy? Nie zdążyłem dokończyć opowiadania warunków, nie zdążyłem otrzymać żadnego pytania dodatkowego, a już jeden starszy pan wykrzyczał mi do ucha – trzymam asa trefl, bo przeciwnikowi trefl wplątał się do pików!

- A ja od razu wychodzę w asa trefl – przebił pierwszego odpowiadającego drugi starszy pan.

Abstrahując od doświadczenia posiadanego przez starszych panów (dla nich wydarzenie wplątania czarnego do innego czarnego, lub czerwonego do czerwonego, było chlebem powszednim w ich zabawie), należy zastanowić się, czy nie nastąpił tu przypadek nieumiejętnego korzystania z posiadanej wiedzy przez przedstawicieli szerokiej czołówki polskiej tamtych lat?

Wiele lat temu przeczytałem coś a propos. Rzecz dotyczyła testu jaki instytut socjologii Uniwersytetu Harvard przeprowadził na początek z własnymi studentami. Wybrano mianowicie 100 studentów z najwyższym IQ i drugą setkę z przeciwnego końca. Każdy uczestnik eksperymentu otrzymał po 100 jednodolarowych akcji, którymi miał grać na studenckiej giełdzie przez jeden miesiąc. Po miesiącu wszystkie(!!!) akcje tych “mądrzejszych” znalazły się w rękach tych “głupszych”.

Eksperyment kontynuowano następnie na kadrze oficerskiej pod nieco innym kątem. Badano mianowicie relacje pomiędzy stopniem wojskowym, a posiadanym IQ. I co wyszło? Tak! Wyszło, że im wyższy stopień oficerski, tym niższe IQ.

Ostatnio pracujący w pocie czoła uczeni zauważyli, że przynależący do ekskluzywnego towarzystwa MENSA ludzie z wysokim IQ są nieproporcjonalnie do tego współczynnika nieporadni w życiu (członkiem MENSY jest min. były prezydent USA GWB junior, co zdziwiło mnie nieco). I sformowali nową miarę zdolności człowieka - RQ, czyli Rational Quotient. Chodzi tu o ekonomiczne korzystanie z posiadanej wiedzy – krótko mówiąc, by wszelkie problemy rozwiązywać najmniejszym wysiłkiem, w najkrótszym czasie, na miarę posiadanych umiejętności. Niby nic wielce odkrywczego – w szachy nie jest regułą, że wygrywa ta strona, która ma więcej bierek na szachownicy, ale ta, która więcej ich potrafi użyć w decydującej kombinacji. Brydż także jest znakomitym poletkiem doświadczalnym dla tej problematyki.

Niestety moje spostrzeżenia nasuwają wniosek, że brydżyści zbyt wiele wysiłku kierują na wkuwanie konwencji, wprowadzanie coraz trudniejszych ustaleń, a wiele z nich można zastąpić zdrowym rozsądkiem i właśnie racjonalnością działań. Najbardziej widoczne staje się to w sytuacjach nietypowych, kiedy wydarzenia wymykają się schematom wykutym na blachę.

 

 

Rzadko grywam na BBO, ale ostatnio przytknąłem się do dwóch krótkich turniejów. Oto doświadczenia z nich:

2.

Grasz na BBO. Twoja ręka W:

 

K W 10 8

 

K 9 5

 

A 5

 

D 9 5 4

Licytacja:

W

N

E

S

 

Pas

Pas

Pas

1

Pas

1

Pas

1 (1)

Pas

4

Pas

?

     

Co się dzieje w rozdaniu i co licytujesz?

 

Ręce twoje i partnera.

Obie przed, dealer N

K W 10 8

D 3

K 9 5

A D W 10 6

A 5

K D W 9 7 5

D 9 5 4

-

 

Przy stole W spasował. Nie ulega wątpliwości, kto zawinił w tym rozdaniu. E “misckliknął”, a “undo” było niedozwolone. Czy grający przy stole nie są w stanie odgadnąć takiego wydarzenia? Jaką poza tym rękę miałby mieć E na taką licytację we Wspólnym Języku (taki system był zalecany dla grających)? Dwukolorówkę karowo- treflową? Jaką – nawet, jeśli nie używano otwarcia 2 BA na obu młodszych? Odzywki nie ma, bo nie otworzył. Gdyby miał kara i trefle i siłę inwitującą, to po otwarciu 1 trefl, odpowiedziałby 2 karo, a jeśli nawet chciał pokazać oba kolory, to mógł odpowiedzieć 1 karo, na które rzadko pada pas w WJ (i dlatego ratowałem swój misklick takim podtrzymaniem licytacji, bo na każdą inną odzywkę na poziomie dwóch partner mógł spasować i pewnie by to uczynił), a potem skoczyć na 3 , a nie na 4. Zatem 4 to ewidentny Splinter. A że zadał go partner będący po pasie? To rzeczywiście wydarzenie niecodzienne. Ale widocznie zaszły niecodzienne okoliczności. Jakie? Czy trzeba być Einsteinem, by na pierwszym miejscu postawić “misklick” jako sprawcę zamieszania?

Poza tym istnieje reguła – jak widać nie wszystkim znana, lub nie przez wszystkich popierana –  

jak nie wiem, co znaczy licytacja partnera, to NIE PASUJĘ!

 

3.

Turniej na BBO, twoja ręka W:

 

A K D 7 6

 

A K

 

A 5 3

 

8 6 4

 

Licytacja:

W

N

E

S

   

Pas

Pas

1

Pas

3

Pas

?

     

Co licytujesz, przy założeniu, że grasz z kompletnie przygodnym partnerem, na którego profilu zapisany jest poziom gry “ekspert” i wiesz, że nie jest to ekspert wirtualny?

 

Ręce twoje i partnera:

 

A K D 7 6

W 10 9

A K

D W 9 8 5

A 5 3

K D 10 6

8 6 4

5

 

Mój partner z ręką W podniósł mnie do 4 . Nieoczekiwanie z pomocą rodakowi (bo moim partnerem był zawodnik z Bułgarii) pospieszył zajmujący pozycję na prawo ode mnie oznaczony gwiazdką bułgarski ekspert.

Dyskusja:

- “gwiazdka” z Bułgarii: 3 to dziwna odzywka…

- ja – 4 to dziwna odzywka…

- “gwiazdka” – powtarza swoja frazę…

- ja – nie słyszałeś nigdy o licytacji typu “kolor + fit”?

- “gwiazdka” – słyszałem o wielu rzeczach, ale nie powinno się stosować tego co nie jest uzgodnione pomiędzy partnerami...

- Ja – co proponujesz w zamian?

- “gwiazdka” – można było zalicytować 3 (Bergen – dop. mój) lub zastosować małego Splintera…

- ja – uważasz, że do wymienionych przez ciebie odzywek nie potrzeba uzgodnienia z partnerem?

Dalsza dyskusja się urwała, bo trzeba było zmienić miejsca. Nie zdążyłem więc zapytać, co jest bardziej zrozumiałe – moje naturalne 3 kier, czy jego sztuczne 3 trefl, czy też jakaś odzywka równie sztuczna wskazująca minisplintera [Nb. na zastosowanie minisplintera mamy: a) za mało atutów; b) za mało kontroli, nawet uwzględniając fakt, iż jesteśmy po pasie]

Przy stole mój partner podniósł mnie do 4 , na co spasowałem, bo zakładałem, że partner wie, co znaczy moja odzywka (do rozszyfrowania jej znaczenia nie potrzebne są żadne uzgodnienia, wbrew temu co usilnie starała się wcisnąć mi bułgarska “gwiazdka”, tylko odrobina umiejętności logicznego myślenia i zastosowania wnioskowania prostego w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie - z jaką ręką po wcześniejszym pasie - partner skacze w 3 kier?). Poza tym w rozdaniu wcześniejszym partner rozgrywał jakiś nadzwyczaj prosty kontrakt i wykazał się – nie najwyższym kunsztem rozgrywkowym - łagodnie określając. Poza tym nie miałem żadnych przesłanek, by przypuszczać, że mój partner dzierży “większą połowę” (nadwyżka ponad połowę jest posiadanie pików) siły.

Drzewiej, kiedy po stoliku brydżowym grasowało znacznie mniej technik, gracze byli bardziej wyczuleni i poprawienie czegoś, co się źle zaczynało, zdarzało się znacznie częściej. I być może stanowi to częściową odpowiedź na dręczące ludzkość pytanie – dlaczego mimo wspaniałych wynalazków, nie potrafimy rozwiązać ciągle wiszących nad nami problemów, których tu nie wymienię, bo po pierwsze jest ich za dużo, po drugie mogłoby to zepsuć widzenie przedstawionych tu wydarzeń z lekkim przymrużeniem oka.

 

 

Ryszard Kiełczewski

[email protected]