KĄCIK HUMORU (5)

30.08.2004

WAKACYJNE PRZYGODY PODDANYCH PIATNIKA

 

  Tegoroczne wakacje spędziłem jak za starych dobrych czasów, zaliczając wszystko co się dało – od Olecka poprzez Sławę, Sopot (byłem w Sopot – jak mawia “Generał”), Słupsk i Warszawę. Dało to okazję powrotu do klimatów przeszłych, tych rozmówek, bon motów i zachowań, na które poważni skądinąd i nobliwi ludzie w swoim środowisku sobie nie pozwalają na co dzień.

 

Oto niektóre przygody poddanych Piatnika.

 

* * *

Sława lata 70-te. Jeden z brydżystów znalazł najwygodniejszy jego zdaniem nocleg na pomoście wcinającym się w jezioro. Rano – pogryziony przez komary i zziębnięty – został obudzony przez jakiegoś wędkarza.

 

- Panie – co pan tu robi – zdumiał się wędkarz ?

- Nie uwierzy pan, ale ja też łowię - odparł amator bliskich kontaktów z naturą.

 

* * *

 

Olecko – turniej indywidualny. Dwóch chwilowych partnerów umawia się na odwrotkę. Przyszła natychmiast:

Partner I 

Partner II
1   1
2   pas(?)

 

- Panie wykrzyknął Pierwszy – przecież umówiliśmy się na odwrotkę!

- Tak, ale ja nie gram odwrotką w tej sekwencji – nie dał się Drugi.

 

 

* * *

 

Sława – partnerzy doszli do kontraktu 4 , który rozgrywający przegrał po mało finezyjnej rozgrywce, po licytacji:

 

S
  1   1   pas
2     ktr pas 2 BA
pas  3   pas  4
pas  pas  pas  

 

 

Oczywiście N natychmiast przystąpił do ataku: partnerze – dlaczego gramy tak

wysoko ?

W następnym rozdaniu licytacja potoczyła się niestandardowo:

 

N.R.(niedawny rozgrywający)  J.P.(Jego partner)
1 BA  2
3 BA  pas

(transfer na kiery)

 

 

 

J.P. długo wahał się przed ostatecznym pasem. A miał poważne powody:

 

75

98642

4

108543

 

- Chciałem zalicytować 4 , ale bałem się zaognienia sytuacji – wytłumaczył swój długi namysł.

* * *

 

Sława – W jednym z rozdań licytacja biegła:

 

W    N E S
1   pas  1   pas
1 BA pas 2  

W tym momencie pani siedząca na S chciała się popisać znajomością konwencji:

- Magister – spytała wskazując na gracza E ?

- Ależ skąd. Zdun po szkole zawodowej - odparł za partnera W.

 

* * *

 

 

Sława – Rozmowa dwóch par przed rozpoczęciem gry:

- Gramy systemem sławskim - oświadczyła pierwsza para

- A jesteście ze Sławy ?

- Tak

- To wam powinno się pozwolić grać takim systemem

 

* * *

 

 

Sława – Kolejna rozmowa wywiadowcza:

- Jak wistujecie ?

- Odmiennie, cokolwiek by to miało znaczyć – odparła nowa adeptka brydża – pani Anna.

Będą z niej ludzie.

 

 

* * *

 

 

Sopot – Do znanego z gadatliwości Mirka M. podchodzi inny M. – Karol z zapytaniem, czy nie dysponuje wolnym miejscem w samochodzie na turniej do Puli. Mirek rozpoczyna długi wywód, który przerywa Karol:

- widzę z długości odpowiedzi, że będzie negatywna...

- Karol powiedział krótko, że odpowiedź jest za długa – spointował dialog przechodzący obok znany miłośnik powieści Londona z “Białym Kłem”(Kiełem ?) na czele.

 

 

* * *

 

 

Sopot – turniej indywidualny.

- Nie gram Wilkoszem – deklaruje jeden z uczestników...

- Przykro mi, ale jedno rozdanie będzie pan musiał rozegrać– podsumował obecny przy stole Andrzej Wilkosz

* * *

 

 

Sopot – Para szuka uzupełnienia do teamów, czyli drugiej pary. W tym celu zamieścili ogłoszenie na tablicy. Po pewnym czasie znaleźli odzew – inna para podała swoje namiary poprzez telefon komórkowy. Kiedy zainteresowani skontaktowali się ze sobą za pomocą tego wspaniałego wynalazku, okazało się, że obie pary mieszkają w tym samym pokoju na kwaterze.

- Wiwat komórki – podsumował całe wydarzenie Edi - “Kaczorem” zwany.

 

* * *

 

Sopot – Znany krakowski brydżysta Kazio Zajączkowski zawitał do sklepu spożywczego. Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że Kazio nosi obfitą, siwą brodę, godną derwisza. Będzie to bowiem istotne dla dalszej opowieści.

Otóż do tego samego sklepu weszli dwaj młodzi ludzie w szortach z zamiarem nabycia piwa. Pryncypialna sprzedawczyni zażądała dowodów osobistych. Młodzi ludzie tłumaczyli się, że są w szortach i dlatego nie mają ze sobą dowodów osobistych, ale pełnoletni są i owszem. Ponieważ sprzedawczyni była nieugięta, młodzi ludzie zwrócili się z prośbą do Kazia, aby nabył im rzeczone piwo.

- Rozczaruję panów – odparł wytwornie Kazio – ale ja też nie mam ze sobą dowodu osobistego.

Więcej legitymowań w sklepie nie zanotowano.

 

* * *

 

Gdzieś w Polsce.

Opowieść przytaczam za opowiadaczem z okolic Wielkopolski. Otóż w czasie lokalnego turnieju różnica zdań pomiędzy partnerami doprowadziła do bardzo gwałtownej sprzeczki. Większy z nich dla wzmocnienia siły swoich argumentów próbował użyć - na szczęście bezskutecznie - krzesła jako argumentu ostatecznego. Dla równowagi – jak to zwykle bywa – matka natura wyposażyła bowiem jego partnera w znacznie większą szybkość. Powrót na salę “szybszy” załatwił sobie z obstawą. Wezwał bowiem z pobliskiego szpitala psychiatrycznego ekipę pielęgniarzy ze stosownymi akcesoriami.

Końcówki opowieści nie udało mi się dosłuchać.

 

 

* * *

 

Brydż z kropidłem.

W towarzyskim kółeczku jeden z partnerów spasował na otwarcie 1§ .

- Na 1§ się nie pasuje – pouczył go partner.

Kilka rozdań później nastąpiło Acolowskie otwarcie 2§ również zakończone pasem.

- Jak mogłeś spasować na moje 2§ - wykrzyknął otwierający. Przecież mówiłem, że na trefle nie można pasować po otwarciu

- Tak, ale mówiłeś o otwarciu 1§ , a nie 2§

Lekcję zakończono toastem.

 

 

 

 

 

 Humor

 

 

 

Szkoła