Artykuły, felietony

30.04.2010

STRIP TEASE W PEŁNYM ŚWIETLE  

Korespondencyjne zawody to fajna sprawa. Już wiek temu z okładem szachiści rozgrywali korespondencyjne pojedynki korzystając z poczty, a potem z wynalazku Bella - telefonu. Do czasu aż znalazł się jakiś drobny cwaniaczek, który rozgrywał korespondencyjne pojedynki w kilkoma - zazwyczaj bardzo utytułowanymi – szachistami. Gra odbywała się z finansowym zainteresowaniem i handicapem (oczywiście fory dostawał cwaniaczek). W rzeczywistości pojedynki toczyli ze sobą dwaj arcymistrzowie, a cwaniaczek był tylko czymś w rodzaju skrzynki pośredniczącej w przesyłaniu ruchów. Wszystko się rypnęło, kiedy dwaj arcymistrzowie przy osobistym spotkaniu podzielili się uwagami na temat rozgrywanych partii. Cwaniaczek poszedł siedzieć, a korespondencyjne gierki poszły na śmietnik.

W latach 80-tych ideę korespondencyjnych turniejów brydżowych rozgrywanych równocześnie na całym świecie wcielili w życie Francuzi z pomocą firmy Epson. Impreza błyskawicznie rozrastała się dochodząc w ekstremalnym momencie bodajże do ćwierć miliona uczestników (za ewentualną nieścisłość z góry przepraszam). Szczególnie podniósł frekwencję udział Chińczyków, a sam premier tego kraju Li Peng (?)  został w jednej z edycji zwycięzcą tego gigaturnieju z wynikiem ponad 80%.

Epson padł w wyniku akcji kolejnych cwaniaczków - duńskiej pary S.G. – S.L. W operacji udział brać musiały jeszcze osoby towarzyszące, czyli ich turniejowi przeciwnicy. Akcja się udała – chłopaczki nagrały 88,54% i o około 7% wyprzedzili chińskiego premiera. No i Epson zdechł.

Zanim zademonstruję jak uzyskuje się 8 metrów w skoku o tyczce, podzielę się radosną uwagą. Otóż – wzorując się na Epsonie – ruszyły kilkanaście lat temu korespondencyjne zawody ogólnopolskie (raz w miesiącu). I wbrew powszechnym oczekiwaniom wcale nie padły żadne niebotyczne rekordy, poza jednym z pierwszych turniejów, gdzie prowadzący turniej z braku prawdziwej pary wprowadził parę wirtualną i wpisał jej wzięte z sufitu wyniki. Biedak nie był zbyt biegły w brydżu, bo mimo woli wyprowadził tą wirtualną parę na pierwsze miejsce z wynikiem ponad 80%. Interpelowany w tej sprawie - sędzia i organizator w jednej osobie - lojalnie i bez chodzenia w zaparte przyznał się do fikcji. Można więc powiedzieć, że był to wypadek przy pracy. Porody jak wiadomo bywają trudne. Później jednak - i aż do tej pory - wyniki turniejów polskich są normalne i dość rzadko padają wyniki powyżej 70%, co nawet jak się zdarza, nie jest niczym dziwnym, jeśli w turnieju uczestniczy grubo ponad 1000 par. Co jest tego przyczyną – syndrom polskiego piekła, czy znana powszechnie uczciwość Polaków? – nie dociekałem.

A teraz patrzta i uczta się ludzie jak się śrubuje wyniki. Przyszli rekordziści zawsze na NS.

Oznaczenia:

0/0 = obie przed partią

1/0 = NS po partii

0/1 = WE po partii

1/1 = obie po partii

(?) Widzisz Maryś? Widzę. A dziwujesz się? Dziwuję.

(1)   wybierz lepszy starszy

(2)   mam równe

(3)   wybierz koniecznie

(4)   chyba kiery są ciut lepsze.

Licytacja jak licytacja, ale wist! 6-ka. S pobił królem waleta i zagrał 8-kę trefl. W nie raczył położyć nic wyższego i ze stołu sfrunęło karo. Potem as karo i karo przebite, kier do asa, przebity trefl i wpust kierem. W nie zawiódł. Wyszedł w podwójniaka w karo. 12 lew, 98% dla NS.

E wyszedł w pika – 9 lew i 95 % dla NS. Aż dziw bierze, że S nie dołożył ze swoją piękną kartą do końcówki.

Bez jednej – 200 dla NS i 87%.

WE doszli do 5 i oddali po jednej lewie w każdym (?) kolorze. 200 dla NS i 86%.

Stanęły 3 impasy i jeden podział i za wygranego szlemika NS zapisali całe 100%.

Wist 4-ka, po czym ze stołu 10-ka. E po wzięciu trefla damą zagrał asa pik i pika. 470 dla NS i 100%.

W otworzył 2 Multi, po czym para WE poganiana kontrami N doczłapała się do 4 . Też z kontrą. 

Bez jednej za 200 i 73%.

S otworzył 1 BA, a N spasował. 2 nie można wygrać, a przeciwko 1 BA W zawistował w blotkę karo i S uzbierał 8 lew, co dało 89%.

WE wylicytowali 4 (?). Wist waletem karo. E pobrał asem i zagrał trefla. S wskoczył asem i kontynuował karo zabite królem w stole. Teraz RGR zagrał króla trefl wyrzucając....karo i zagrał trzy razy kiery przebijając damą pik. Teraz dama karo z wyrzuceniem ostatniego kiera i tylko 10 lew i 83% dla NS.

WE ustalili kontrakt 2 BA. 

Wynik bez jednej i 78% dla NS.

Bez 3-ch, 500 dla NS i 98%.

Wynik 11 lew i 88% dla NS.

E wyszedł w atu. W wziął królem, zgrał dwa kara i wyszedł w pika (??). W pobrał królem i kontynuował trefle. 

Wynik – bez jednej – 200 dla WE i 81% dla NS.

S rozgrywał 4 . E nie skorzystał ze sposobności wzięcia przebitki treflowej i zapisano 450 oraz 95%.

NS utrzymali się w kontrakcie 5 i zapisali 650 i 87%.

NS wylicytowali 6 BA i po wiście w króla karo wzięli 13 lew i 92%.

NS doszli wprost do 3 BA ( 1BA – 3 BA) i po zagraniu trzykrotnie w piki RGR nie bał się urobić lewy karowej. Za 430 NS otrzymali 80%.

E rozgrywał 3 BA. S zawistował 7-ką. RGR zabił asem (?) i zaczął grać kara. N po dojściu asem zagrał waleta trefl i kontrakt zakończył się wpadką bez dwóch. Zapis dla NS 99%.

Po wiście w atu bez dwóch za 500 i 99% dla NS.

Po dynamicznej licytacji WE grali kontrakt 6 z kontrą bez dwóch za 500. NS zdobyli za to „tylko” 65%. Najgorszy zapis w turnieju! Jajo – jak się popularnie mówi.

S ściągnął asa pik za bez jednej NS zapisali 100%.

S zawistował 4-ką  i po podłożeniu figury ze stołu NS uzbierali 4 lewy w obronie. Za to NS otrzymali 75%.

WE doszli do 6 . Rozgrywający nie przebił w ręce trefla, tylko grał trzy razy atuty, a N pomógł mu grając je po raz czwarty. Bez jednej i 91 % dla NS.

NS wzięli dwie przebitki pikowe i 3 asy. Za to NS uzyskali 88%.

Tak się gra!

Ryszard Kiełczewski

[email protected]