Tegoroczne wakacje spędziłem jak za
starych dobrych czasów, zaliczając wszystko co się dało
– od Olecka poprzez Sławę, Sopot (byłem w Sopot – jak
mawia “Generał”), Słupsk i Warszawę. Dało to okazję
powrotu do klimatów przeszłych, tych rozmówek, bon motów
i zachowań, na które poważni skądinąd i nobliwi ludzie
w swoim środowisku sobie nie pozwalają na co dzień.
Oto niektóre przygody poddanych Piatnika.
* * *
Sława lata 70-te. Jeden z brydżystów
znalazł najwygodniejszy jego zdaniem nocleg na pomoście
wcinającym się w jezioro. Rano – pogryziony przez komary
i zziębnięty – został obudzony przez jakiegoś wędkarza.
- Panie – co pan tu robi – zdumiał
się wędkarz ?
- Nie uwierzy pan, ale ja też łowię
- odparł amator bliskich kontaktów z naturą.
* * *
Olecko – turniej indywidualny. Dwóch
chwilowych partnerów umawia się na odwrotkę. Przyszła
natychmiast:
- Panie wykrzyknął Pierwszy –
przecież umówiliśmy się na odwrotkę!
- Tak, ale ja nie gram odwrotką w
tej sekwencji – nie dał się Drugi.
* * *
Sława – partnerzy doszli do kontraktu
4 , który rozgrywający przegrał po mało finezyjnej
rozgrywce, po licytacji:
W |
N |
E |
S |
|
1 |
1 |
pas |
2 |
ktr |
pas |
2 BA |
pas |
3 |
pas |
4 |
pas |
pas |
pas |
|
Oczywiście N natychmiast przystąpił do
ataku: partnerze – dlaczego gramy tak
wysoko ?
W następnym rozdaniu licytacja potoczyła
się niestandardowo:
N.R.(niedawny rozgrywający) |
J.P.(Jego
partner) |
1 BA |
2 |
3 BA |
pas |
(transfer na kiery)
J.P. długo wahał się przed ostatecznym
pasem. A miał poważne powody:
75
98642
4
108543
- Chciałem zalicytować 4 , ale
bałem się zaognienia sytuacji – wytłumaczył swój
długi namysł.
* * *
Sława – W jednym z rozdań licytacja
biegła:
W |
N |
E |
S |
1 |
pas |
1 |
pas |
1 BA |
pas |
2 |
|
W tym momencie pani siedząca na S chciała
się popisać znajomością konwencji:
- Magister – spytała wskazując
na gracza E ?
- Ależ skąd. Zdun po szkole
zawodowej - odparł za partnera W.
* * *
Sława – Rozmowa dwóch par przed
rozpoczęciem gry:
- Gramy systemem sławskim - oświadczyła
pierwsza para
- A jesteście ze Sławy ?
- Tak
- To wam powinno się pozwolić grać
takim systemem
* * *
Sława – Kolejna rozmowa wywiadowcza:
- Jak wistujecie ?
- Odmiennie, cokolwiek by to miało
znaczyć – odparła nowa adeptka brydża – pani
Anna.
Będą z niej ludzie.
* * *
Sopot – Do znanego z gadatliwości
Mirka M. podchodzi inny M. – Karol z zapytaniem, czy nie
dysponuje wolnym miejscem w samochodzie na turniej do Puli.
Mirek rozpoczyna długi wywód, który przerywa Karol:
- widzę z długości odpowiedzi,
że będzie negatywna...
- Karol powiedział krótko, że
odpowiedź jest za długa – spointował dialog
przechodzący obok znany miłośnik powieści Londona
z “Białym Kłem”(Kiełem ?) na czele.
* * *
Sopot – turniej indywidualny.
- Nie gram Wilkoszem – deklaruje
jeden z uczestników...
- Przykro mi, ale jedno rozdanie będzie
pan musiał rozegrać– podsumował obecny przy stole
Andrzej Wilkosz
* * *
Sopot – Para szuka uzupełnienia do
teamów, czyli drugiej pary. W tym celu zamieścili ogłoszenie
na tablicy. Po pewnym czasie znaleźli odzew – inna para
podała swoje namiary poprzez telefon komórkowy. Kiedy
zainteresowani skontaktowali się ze sobą za pomocą tego
wspaniałego wynalazku, okazało się, że obie pary
mieszkają w tym samym pokoju na kwaterze.
- Wiwat komórki – podsumował całe
wydarzenie Edi - “Kaczorem” zwany.
* * *
Sopot – Znany krakowski brydżysta
Kazio Zajączkowski zawitał do sklepu spożywczego. Dla
niewtajemniczonych wyjaśniam, że Kazio nosi obfitą, siwą
brodę, godną derwisza. Będzie to bowiem istotne dla
dalszej opowieści.
Otóż do tego samego sklepu weszli dwaj
młodzi ludzie w szortach z zamiarem nabycia piwa.
Pryncypialna sprzedawczyni zażądała dowodów osobistych.
Młodzi ludzie tłumaczyli się, że są w szortach i
dlatego nie mają ze sobą dowodów osobistych, ale pełnoletni
są i owszem. Ponieważ sprzedawczyni była nieugięta, młodzi
ludzie zwrócili się z prośbą do Kazia, aby nabył im
rzeczone piwo.
- Rozczaruję panów – odparł
wytwornie Kazio – ale ja też nie mam ze sobą
dowodu osobistego.
Więcej legitymowań w sklepie nie
zanotowano.
* * *
Gdzieś w Polsce.
Opowieść przytaczam za opowiadaczem z
okolic Wielkopolski. Otóż w czasie lokalnego turnieju różnica
zdań pomiędzy partnerami doprowadziła do bardzo gwałtownej
sprzeczki. Większy z nich dla wzmocnienia siły swoich
argumentów próbował użyć - na szczęście bezskutecznie
- krzesła jako argumentu ostatecznego. Dla równowagi –
jak to zwykle bywa – matka natura wyposażyła bowiem jego
partnera w znacznie większą szybkość. Powrót na salę
“szybszy” załatwił sobie z obstawą. Wezwał bowiem z
pobliskiego szpitala psychiatrycznego ekipę pielęgniarzy
ze stosownymi akcesoriami.
Końcówki opowieści nie udało mi się
dosłuchać.
* * *
Brydż z kropidłem.
W towarzyskim kółeczku jeden z partnerów
spasował na otwarcie 1§ .
- Na 1§
się nie pasuje – pouczył go partner.
Kilka rozdań później nastąpiło
Acolowskie otwarcie 2§ również
zakończone pasem.
- Jak mogłeś spasować na moje 2§
- wykrzyknął otwierający. Przecież mówiłem, że
na trefle nie można pasować po otwarciu
- Tak, ale mówiłeś o otwarciu 1§
, a nie 2§
Lekcję zakończono toastem.
|