JEGO KIBICOWSKA WYSOKOŚĆ

Opublikowano 24 lipca 2020 w kategoriach Artykuły - felietony .

JEGO KIBICOWSKA WYSOKOŚĆ

Problem w brydżu ciągle jeszcze nierozwiązany – to niesforny kibic. Niesfornego partnera przeważnie można jako tako ujarzmić. A jeżeli nie, pozostaje jeszcze ta pociecha, że za swoje wyczyny zapłaci. Przy tym na trzy robry, tylko w jednym musimy się z nim męczyć. Ponadto przecież możemy w ogóle nie siadać do stolika.

Kibic niestety nie płaci, więc ta satysfakcja odpada, a męczyć się z nim musimy przez wszystkie robry. Takiego od stolika nie odpędzisz. Jeżeli go poprosisz żeby Ci nie kibicował – zyskasz tylko tyle, że przesunie się o pół mera z krzesełkiem i z urazą powie: „przecież nie panu kibicuję”.

I nie dziw się, że będzie obrażony. Trzeba rzeczywiście być gruboskórnym jak nosorożec, żeby nie umieć docenić zaszczytu, jaki Ci przypadł, że właśnie przy Tobie Jego Kibicowska Wysokość raczyła usiąść. Twoją grę obserwować, no i… komentować.

A tymczasem Ty, zamiast czuć się szczęśliwym z wyróżnienia, jesteś niezadowolony, gdy ta najważniejsza przy stolika persona okadza Cię wonnym „Sportem”, stawia swoją kawę pod Twoim łokciem lub z takim przejęciem zagląda w Twoje karty, że pod jego naporem drętwieje Ci ramię.

A teraz zastanówmy się, czy my sami w ferworze kibicowania tak się nie zachowujemy. Albo czy nie robimy jeszcze większych „przestępstw”. Czy przypadkiem swymi uwagami i ciągłymi komentarzami nie wyprowadzamy graczy z równowagi lub – co gorsza – nie wpływamy na rezultat gry. Musimy sobie zdawać sprawę z faktu, że nie trzeba być specjalnie wytrawnym psychologiem, aby z zachowania kibica zorientować się, co „piszczy” w kartach „jego” gracza. A oto najczęściej spotykany przypadek:

Kochany kibic przez trzy rozdania z zapałem obserwował kartę, licytację i grę swego pupila. Nagle w czwartym zainteresowanie jego znika jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Najspokojniej w świecie przechyla się, żeby zobaczyć, co ma przeciwnik. Teraz można śmiało przyjąć zakład jeden do, dziesięciu, że „jego” gracz ma trzynaście blotek, lub coś zbliżonego. W tych warunkach impas we właściwą stronę nie jest już problemem.

A jak się powinno postąpić z kibicem w sytuacji, która zdarzyła się w takim oto rozdaniu:

  2

102

97653

98742

 
D108764

A76

W4

A10

  W95

KD43

AD82

W6

  AK3

W985

K10

KD53

 

 

W rozgrywa 4. N zaatakował   9-ką. Podłożoną damę RGR zabił asem i odszedł w trefle. S wziął królem i zagrał asa, króla i blotkę pik. Rozgrywający utrzymał się w ręce damą i wyszedł w blotkę kier. Najprawdopodobniej chciał sprawdzić podział kierów, a w przypadku niepowodzenia ratować się impasem króla karo. Jednak w tym momencie włączył się kibic:

– Szkoda czasu, kiery się nie dzielą, a impas karo też nie stoi…

Rozgrywający, który coś niecoś słyszał o przymusie, odegrał asa karo i pociągnął piki do spodu. W dwukartowej końcówce S nie był wstanie utrzymać dwóch kierów i kara.

I co zrobić z takim fantem?

Bez interwencji kibica W na pewno sprawdziłby kiery a potem już musiałby impasować króla karo.

Oto kolejny przykład wygrania końcówki przez kibica.

  AKD92

1076

1032

65

 
105

W983

D8

KDW83

  W842

D5

W974

742

  76

AK42

AK65

A109

 

 

S gra 3 BA, W zaatakował królem trefl. Rozgrywający zabił za trzecim razem. Kolejne zagranie to pik, który rozgrywający miał zamiar przepuścić do E, ale W wskoczył 10-ką. Rozgrywający musiał zabić i pewnie zagrałby na podział pików, gdyby nie pełen zachwytu okrzyk kibica – „brawo ten pan”! Teraz gra na podział pików stała się beznadziejna, więc rozgrywający zgrał oba asy i króle w czerwonych kolorach i wpuścił E karem, a ten po wzięciu dwóch lew musiał maszerować do wideł pikowych.

Gdyby by takie uwagi robił dziadek, zapisano by wynik bez jednej. Ale dlaczego ma przegrać ktoś tylko przez to, że przy stole siedzi niesforny kibic? Przecież gry unieważnić nie można, bo nie wiadomo, czy rozgrywający i bez tej uwagi nie wybrałby wygrywającego sposobu rozgrywki. Czy zatem na kibica nie ma lekarstwa?

Ciekawe rozwiązanie problemu niesfornego kibica proponuje Victor Mollo:

Kibica po prostu można skontrować. Tak! Jak ta operacja wygląda Mollo tłumaczy na następującym przykładzie:

 

  2

A8765

2

ADW1042

 
763

2

AW109876

63

  98

DW1094

543

K85

  AKDW1054

K3

KD

97

 

 

Po blokującym otwarciu 3 przez W, S rozgrywa 6. W ściągnął asa karo i wyszedł w trefla zabitego asem i po ściągnięciu wszystkich pików E znalazł się w przymusie kierowo-treflowym.

Partner gratuluje Ci pięknej rozgrywki, ale nieopatrzenie wtrąca się kibic          – a ja bym pana obłożył…

Kontra – wołasz radośnie.

Trzeba zaznaczyć, że kibicowi nie wolno zrobić nieuzasadnionego licytacją wistu. W konkretnym przypadku była kontra na 5 przez E, która była wskazaniem wyjścia, więc atak w trefle jest wykluczony.

Kibic siada na miejscu W i wychodzi w 2-kę kier. Bijesz w ręce królem i grasz damę karo. W bije asem i jeśli zagra w trefla doprowadzasz do takiej samej końcówki. Po zagraniu w pika doprowadzasz do przymusu atutowego:

 

 

A87

AD

 

W109

63

 

DW10

K8

  54

2

97

 

 

Zagrywamy pika i ze stołu usuwamy damę trefl. Jeśli E wyrzuci kiera wyrabiamy przebitką ten kolor, dojściem jest as tref. Jeśli wyrzuci trefla, odciągamy asa w tym kolorze i atutem wracamy do dobrej 9-ki.

Kibic Cię nie położył. Płaci Ci więc po stawce, którą gracie za szlemika z kontrą. A to wynosi 1660 punktów.

Jeszcze szukasz drobnych, aby wydać resztę z „górala” (to była kiedyś poważna suma – dop. RK), gdy drugi kibic woła – a jednak tego szlemika można położyć!

Kontra – aż piejesz z zachwytu… Ostatecznie nie ryzykujesz aż tak wiele, jeśli Cię położą, zapłacisz za 200 pkt.

Następny delikwent bierze karty W i wychodzi w 2-kę kier. Bijesz królem i wychodzisz damą karo, którą on chytrze przepuszcza. Liczy, że przebijesz króla atutem i nie będziesz miał zejścia ze stołu. Ale Ty tego głupstwa nie robisz. Po wzięciu na damę karo zgrywasz swoje wszystkie piki i doprowadzasz do końcówki:

 

A8

AD

 

AW

63

 

DW

K8

 

3

K

97

 

 

Teraz grasz asa i blotkę kier wpuszczając E, który musi maszerować do treflowych wideł.

Panowie, kto następny? –pytasz z uśmiechem…

Ale niestety, wokół panuje głucha cisza. Jej Kibicowskie Wysokości wyraźnie straciły ochotę do komentarzy…

Autor – Aleksander Rożecki, Brydż XI/1964


About

Zawodnik, trener, działacz, wybitny publicysta brydżowy. Wielokrotnie powoływany na stanowisko trenera-selekcjonera juniorów, pełnił funkcję kapitana reprezentacji Polski Juniorów na Mistrzostwach Europy. Jest pierwszym trenerem w Polsce, który uzyskał pierwszą klasę trenerską (1987).


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


Shortlink: