BLEF
Opublikowano 30 stycznia 2021 w kategoriach Artykuły - felietony .
BLEF
Blef jest synonimem kłamstwa, które zyskało prawo obywatelstwa w momencie, kiedy pojawiło się zjawisko konfliktu interesów, czyli w chwili pojawienia się żywych stworzeń na naszym padole. Prawo mimikry, dość częste w świecie zwierząt, też przecież do blefów zaliczyć można bez większego błędu.
W momencie pojawienia się homo sapiens, a wraz z nim mowy, blef zyskał nowe, potężne narzędzie. Trudności z definicją pojęcia prawdy spowodowały, że ktokolwiek coś powie, sam nie może być pewny, ile w tym prawdy, a ile blefu.
Do perfekcji język blefu doprowadzili ci, którzy rząd dusz przemożnie sprawować pragną, a więc politycy, biznesmeni, (polityczki i biznesłumenki – żeby nie podpaść po seksizm). Dla kolejnego kamuflażu nazwano taki język dyplomatycznym, w przeciwieństwie do języka prostych ludzi, który z uwagi na jego niedostatki techniczne, trudniej realizuje postulaty kłamstwa niż prawdy.
Wyodrębnienie zjawiska gier nadało nobilitacji sprawnym blefiarzom i wielu z nich przeszło do historii (np. Ezop, Talleyrand), jako mistrzowie swojej sztuki. W grach sportowych nobilitującym stało się określenie „wielki kłamca”, jakie nadawano wielkim rozgrywającym w grach zespołowych. Patrzył taki w lewo, a podawał w prawo i wcale nie było to konsekwencją zeza, choć mógł on być przydatnym narzędziem. Mówiło się o takich, że mają oczy dookoła głowy.
W brydżu – jak to w grze – przydają się także uszy, w potoczne określenia „ten ma nosa, „zagrał z nosem”, świadczą o tym, że i zmysł powonienia ma swoją przyszłość.
Po tych dygresjach pora przejść do meritum sprawy – blefu w brydżu. Dla odróżnienia od pokera, gdzie czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko, blef w brydżu nazwano „zagraniem psychologicznym”. Wprowadzono także – w odróżnieniu od polityki – pewne ograniczenia takich zagrań. Najważniejszym jest bardzo płynne określenie, że blef w równej mierze powinien wprowadzać w błąd partnera jak i przeciwników. Ot taka utopijna mrzonka, że jeśli kłamstwa nie można wyeliminować, to trzeba je ucywilizować.
Jest to coś takiego jak mrzonki o socjalizmie z ludzką twarzą. Kapitalizm z ludzką twarzą to też to samo, co właśnie aktualnie odczuwa wielu ludzi nie tylko twarzą, ale i czymś wręcz przeciwnym.
Zrealizowanie tej idei jest tym samym, co ucieleśnieniem mitu o półdziewicy. Coś takiego istnieje wyłącznie w literaturach niezbyt wysokiego lotu, lub w dogmatach religijnych
Czy można sobie wyobrazić, że blef w takiej samej mierze wprowadza w błąd partnera, jak i przeciwników? A jeżeli blefuje stała para, grająca ze sobą od dawna?
Poświęciłem swego czasu sporo chwil na obserwację nielegalnych źródeł porozumiewania się między partnerami i mógłbym napisać pokaźną książkę na ten temat.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę stałym parom, że blef w ich wykonaniu zawsze spotyka się z atmosferą podejrzliwości. Oczywiście dotyczy to blefu skutecznego, bo ten nieudany nie podlega analizie, co najwyżej staję się źródłem barwnych opowieści.
Początki brydża w Polsce charakteryzowały się dzikim blefowaniem bez ładu i składu. Jak pamiętam w każdym turnieju trzeba było stawać oko w oko z, kilkoma, jeśli nie kilkunastoma blefami. Czasem nawet w jednym rozdaniu było ich kilka, szczególnie w turniejach indywidualnych.
Z takiego turnieju pamiętam rozdanie grane w parze z JKM-em. Miałem na otwarciu silnego trefla na 5 karach i 4 kierach. Otworzyłem jak WJ kazał 1♣. Partner odpowiedział 1♠. RHO zalicytował moje kara, a LHO moje kiery. Kontrowałem wszystko czerwone (to były czasy, kiedy kontra była kontrą i nie musiał o tym śpiewać Pietrzak). Gdy przeciwnicy przerzucili się na piki zaopiekował się nimi mój partner. Wreszcie przeciwnicy znaleźli przystań w kolorze treflowym, który nam się podzielił najgorzej ze wszystkich kolorów – jeden przeciwnik miał w nich K9654, a drugi nie miał żadnego trefelka. Partner dysponował zaś siedmioma treflami z koronką, w pozostałych miał po dublu.
Szlemik nie szedł nam tylko dzięki temu podziałowi trefli. Z wistu udało się nam jednak wziąć 12 lew, dzięki podegraniu wrażej ♣ 9-ki.
Po rozdaniu nikt nie wzywał żadnego sędziego, a radością z tego kabaretu podzieliły się obie strony po równo. Przy okazji przyswoiłem sobie nowe określenie – kolor podwiązany – dotyczył on w przypadku tego rozdania trefli z królem podwiązanym 9-ką.
Rozwój prawa brydżowego i rzucający się w oczy bilans strat i zysków z blefów skutecznie je wyplenił. I bardzo dobrze. Brydż w warunkach niepewności i podejrzliwości mógłby nie przetrwać, a cóż dopiero rozwinąć się tak dynamicznie.
Czy to oznacza, że należałoby administracyjne zakazać blefowania? Boże broń!.
Chodzi o to, że trudno jest określić sztywne jego granice. Popatrzmy na taką rękę:
♠ K75 ♥ 65♦ K863 ♣ KD32
Partner otworzył 1♥. Stosujemy ustalenie, że two over one jest GF, poza przypadkami długiego i powtarzalnego koloru. Nie możemy zatem zalicytować ani 2♣, ani tym bardziej 2♦. Nie możemy także zalicytować 2 BA, bo oznacza inwit z fitem kierowym. A więc i ta odzywka odpada.
Pozostaje zatem tylko odzywka 1♠, która tylko minimalnie narusza pryncypia systemowe.
Czy to jest blef?
Dla pryncypialnych prawniczych dusz oczywiście, że to jest blef. Ale czy można porównać to z zalicytowaniem 1♠ w identycznej sytuacji z ręką:
♠ 7 ♥ D6543 ♦ W8654 ♣ 32 ?
Jakaś tam różnicę dostrzegłby nawet były marszałek Sejmu z czasów Gierka. To drugie działanie mogłoby łatwo spotkać się z brutalnym podniesieniem pików przez partnera. Teraz powrót na kiery i pas od partnera świadczyłby może nie tyle o zbrodniczej zmowie partnerów, ile o tym, że w praktyce gry tej pary takie akcje się zdarzają. Narusza to przepisy gry, bo powinni o tym uprzedzić przeciwników. Wszak w nowoczesnej licytacji powrót na kolor partnera jest zazwyczaj nie tylko forsujący, ale demonstruje aspiracje premiowe.
Zawodnik blefujący musi mieć świadomość, że jego partner musi licytować w dobrej wierze, stąd ryzyko musi być większe dla strony stosującej to narzędzie. Stosować je mogą zawodnicy wyposażeni już nie szósty, ale w siódmy zmysł, bo on pozwoli im spaść na cztery łapy.
Oto przykład udanego blefu o bardzo wysokim poziomie ryzyka. Zastosował go jeden z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie, nie tylko w Polsce, grający ze mną przed laty. Po moim otwarciu 1♥ otrzymał taką rękę:
♠ 8 ♥ D75 ♦ K10864 ♣ 8654
Zalicytował 1♠. Podniosłem go do dwóch. Wyplątał się z tego z niezwykłym sprytem – zalicytował forsujące 2 BA, na co usłyszał opisujące rękę 3♦, po czym z ulgą spasował.
Blef wyjaśnił się w sposób absolutnie legalny. Czy na ostatniej ręce poszlibyście na front z taką ręką:
♠ AW7 ♥ 1043 ♦ A92 ♣ K1083 ?
Partner miał:
♠ K10953 ♥ 62 ♦ 75 ♣ ADW2
Szło trochę w czerwone, szło też i w czarne.
Przed laty po Mistrzostwach Europy w Dublinie w Brydżu 11/67 ukazał się artykuł Stanisława Bitnera pt. „Studium Blefu”. Ciekawych odsyłam do zapoznania się z ówczesnymi poglądami na ten temat. Przypomnę tylko, że blef w turnieju par, gdzie gra się zazwyczaj tylko dwa rozdania, nie spełnia swojej najważniejszej roli – zasiania niepokoju w obozie wroga. W meczu stworzenie takiej atmosfery może przynieść niespodziewane zyski.
Pamiętam mecz w wysokiej lidze na bardzo silną wówczas drużynę AZS Kraków. Grałem w drużynie znacznie ustępującej AZS-owi i w pierwszym rozdaniu będąc na otwarciu zablefowałem odzywką 1 BA (wtedy 16-18). Stosowaliśmy dwa pytania Staymana – 2♣ – słabe, i 2♦ – mocne pytanie, forsujące do dogranej. I taka odzywka przyjechała od partnera. Miałem rękę przygotowaną na pasa po każdym Staymanie, więc spasowałem. Blef się wydał, ale przeciwnik na ostatniej ręce wprawdzie wiedział to, ale nie wiedział jak silne było pytanie 2 ♦. Po mękach spasował. Wygraliśmy zapis w strefie częściówki – im szło coś w stare, my wygraliśmy 2 ♦. Przeciwnicy krótko skomentowali przebieg wydarzeń i nie doszukali się błędu w swoich poczynaniach.
Kluczowe dla meczu było następne rozdanie – partner nie mógł być gorszy ode mnie i też „zajechał”. Tym razem bardzo boleśnie dla przeciwników – stanęli w nienajlepszej częściówce, a szedł im aż szlemik.
Po tym rozdaniu rutynowana para AZS-u rozkleiła się próbując odbić zaraz i natychmiast i tak już było do końca fragmentu. Można było nie grać drugiej połówki.
Co gorsze, udany blef w turnieju może być często interpretowany jako efekt poznania rozdania w czasie „cygarpauzy” (dziś już nieaktualne). W turnieju indywidualnym zaś blef jest w 90% świadectwem braku zaufania do partnera i zazwyczaj kończy się mniejszą lub większą katastrofą.
Blef w brydżu zajmuje obszar objęty określeniem „co nie jest zabronione, jest dozwolone”. Oznacza to, że jest to obszar położony bardzo blisko granic przepisów i łatwo się poza nim znaleźć, a wtedy konsekwencję są nieuniknione.
Co ku przestrodze amatorom zajazdów podkreślam.
Komentarze