Własnymi rękami
Opublikowano 30 grudnia 2013 w kategoriach Artykuły - felietony .
W czasie jednego z ostatnich brydżowych weekendów przyszły dwa rozdania, w których nastąpił dość spory przemiał, czyli transfer lew z jednej strony na drugą. W pierwszym z nich spotkały się dwa otwarcia 1 BA na przeciwnych liniach.
♠ A65 ♥ A6 ♦ KD84 ♣ KW75 |
||
♠10873 ♥ W43 ♦ 965 ♣ 832 |
♠ DW9 ♥ K7 ♦ AW107 ♣ AD94 |
|
♠ K42 ♥ D109852 ♦ 32 ♣ 106 |
WE byli po partii, co nie przestraszyło E otworzyć 1 BA. W końcu miał i to solidne. Po dwóch pasach posiadacze karty N podzielili się na dwa obozy – pasujących i kontrujących. Większość zajmujących pozycję S znosiła kontrę partnera zadowalając się potem częściówką kierową i biorąc od 8-miu do 10-ciu lew. Część brawurowo pasowała.
Proszę sobie wyobrazić większość rozgrywających 1BA z pozycji E „uciągała” swoje kontrakty, czasem z nadróbkami!!
Odbywało się to na zasadzie „ja wiem lepiej”. Na wszystkich stołach pierwszy wist następował w 10-kę kier. I tu po zabiciu asem sporo wistujących z pozycji N zmieniało atak na karowy zakładając, że partner nie ma dojścia do ewentualnie wyrobionych kierów. Dużo większe nadzieje lokowali w tym, że partner posiada waleta, lub choćby 10-kę karo. Rozgrywający nieoczekiwanie dochodził do stołu. Nie był to oczywiście jeszcze koniec wojny, ale teraz po zagraniu w pika i przepuszczeniu przez N, S brał królem i przekonany o singletonie kier u partnera maszerował w młody kolor, co na jednym stole skończyło się aż dwiema nadróbkami (coś tam jeszcze wistanci musieli zmajstrować).
Tak więc obrońcy własnymi rękami puścili 5 lew i 1380 w obrocie na stole gdzie grano 1 BA z kontrą.
Dużo bardziej własnoręcznie obrót 1640, choć kompresja była tylko dwulewowa, puścił jeden ze znanych na Śląsku zawodników w rozdaniu:
WE po, dealer N | ♠ D109543 ♥ 75 ♦ 9874 ♣ 10 |
|
♠ W2 ♥ 43 ♦ K102 ♣AKD852 |
♠ K8 ♥ AK9862 ♦ AW ♣ W76 |
|
♠ A76 ♥ DW10 ♦ D653 ♣ 943 |
Nasz bohater – nazwijmy go „Wiśnia” – zajmował pozycję E. Wylicytował z partnerem kontrakt ambitny bardzo – 6 BA ze swojej ręki.
Kontrakt jest oczywiście nie do wygrania. Jednak od czego są jeszcze przeciwnicy. N wymaszerował w PP 10-kę. Był to wist poza kolejnością. Rozgrywający, po wezwaniu sędziego, otrzymał trochę przywilejów, w tym prawo zakazania lub nakazania wistu w piki. Wybrał… zakaz. S się nie zmartwił i wyszedł w damę kier. Rozgrywający puszczając tę lewę, mógł za chwilę pokazać karty, jako że S w dalszym ciągu nie może zagrać w piki. Jednak „Wiśnia” postanowił – jak to radził kiedyś Adam Słodowy – wygrać to sam.
Ostatecznie wywrócił się bez dwóch.
Kiedy pytałem go – dlaczego nie nakazał wistu pikowego – udzielił mi bardzo umotywowanej odpowiedzi:
„Po co mi wist pikowy, jeśli w stole wykryje się as. Myślałem, że zakazując wistu pikowego sprowokuję wist karowy, gdzie czułem, że może być palcówka. Kiery przecież licytowałem ja, a trefle partner, więc praktycznie S powinien zawistować w karo.”
Argumentacja ta to przykład tzw. „myślenia życzeniowego” (ang. wishful thinking). Przecież nie było żadnych przesłanek, że partner wyłoży asa pik, a tylko wtedy wist w piki będzie neutralny, co wcale nie oznacza, że inny atak nie będzie groźniejszy. Pewne natomiast było, że po wiście w piki z lewej król weźmie lewę. Dobra ilustracja przysłowia „lepszy wróbel w garści…”
To ostatnie rozdanie niosło jakieś świrogenne fluidy, na innym bowiem stole WE, wybierając pomiędzy treflami i kierami, kończyli licytację na 4
S – korzystając z tego, że jego partner zamieszał się do licytacji pikami, po uprzednim pasie i w dobrych założeniach, poszedł bronić czterema pikami. Za chwilę dojechało do niego 6♣. Skontrował. Partner trafił wist, więc przeciwnicy nie nadrobili.
Komentarze